piątek, 23 stycznia 2015

Sezon 1. - Odcinek 2.


- Moja praca! - krzyknął Maxymiliano, rzucając się do reanimacji laptopa.
Uśmiechnęłam się zwycięsko. Mówiłam już, że ja absolutnie ZAWSZE wygrywam? Nie warto jest zadzierać z Ludmiłą Ferro, co to, to nie.
- Co robisz? zapytała dziewczyna towarzysząca mu.
- Ratuje ją - jęknął tamten.
- Jesteś zwykłą świnią! - wydarła się Cami. Chciała mnie zaatakować, ale Maxi nie pozwolił jej na to. Cóż za uczynny gest. Chociaż on zauważył, że jestem od nich wszystkich lepsza i nie powinni nawet na minie patrzeć, bo przecież oślepiam ich swoim blaskiem.
- Przestań Camila - zawołał, torując jej drogę do mnie.
- A hasła o miłości i pokoju? - prychnęłam, niewzruszona, ciągle dumnie unosząc głowę.
- Zaraz cię odeślę do Boliwii i już nigdy w życiu stamtąd nie wrócisz! - 'zagroziła'.
Nagle do sali wszedł mój ulubiony nauczyciel, Gregorio. On chyba jako jedyny w całym tym Studiu jest normalny. No, powiedzmy.
- Co?! się tu dzieje? - zapytał z typową dla siebie wyższością.
- Nie mam pojęcia - schowałam się za mężczyznę, udają wystraszoną. - Ona jest jakaś niezrównoważona.
- Przemocą nigdy niczego się nie wskóra - bronił mnie instruktor tańca.
- Wyjaśnię panu co się stało - podjął się Max, na co ze strony Gregoria usłyszał ostre "ręka w dół!.", bo uprzednio wymachiwał nią przed jego twarzą. - Wylała sok na naszą prezentację i wszystko nam zniszczyła, żeby popisać się przed Pablem.
- Och - najwidoczniej faceta wcale to nie obchodziło, dlatego też postanowiłam zyskać w jego oczach.
- Przecież to było tylko kilka kropelek. I to było niechcący!- udawałam, że nic wielkiego się nie stało.
Trzeba przyznać, jestem świetną aktorką. No bo jakżeby inaczej? Ludmiła błyszczy!
- Akurat! - odezwała się hipiska. - Jesteś złośliwą małpą!
- Każdy z nas jest niewinny, do puki nie udowodni mu się winy - uciął Gregi.
- Błagam pana, panie Gregorio. Niech pan nie daje się zmanipulować tej wstrętnej babie! - zaczęła znów brunetka.
- Czemu ty jesteś dla mnie taka okrutna i niesprawiedliwa - zagrałam ofiarę. Przecież to ja tu mam się odegrać, tak? Tak. - Nic nie poradzę, że jestem inteligentna i piękna. Wiesz jak trudno z tym żyć?
- Bardzo pana przepraszam, nie mogę tego słuchać, spadam stąd - stwierdził raper, biorąc swojego laptopa.
Pospiesznie oddalił się, a za nim, jak piesek, pognała jego przyjaciółeczka.
- Zobaczymy, kto się będzie śmiał potem - dodała jeszcze na odchodnym.
Odpowiedź jest jedna - JA!
- Już po wszystkim - uśmiechnął się nauczyciel. - Nie damy się.
- Nie rozumiem co oni do mnie mają. Nie rozumiem - nadal byłam tą biedną i zranioną zachowaniem tamtej parki.
- Posłuchaj Ludmiło - powiedział. - Przy mnie możesz przestać grać i udawać. W końcu bardzo dobrze się znamy, prawda?
Następnego dnia, wchodząc do głównej sali, w oczy rzuciła mi się ta cała Torres. Wyglądała jak ostatnia porażka modowa na teledysku Beyonce.
Leon podtrzymywał mnie pod ramie, a ja prawie zgięłam się w pół, wybuchając śmiechem.
- Co za brak osobowości! - podsumowałam moje myśli. - Z jakiej okazji się tak wystroiłaś?
- O nie, nie daruję ci tego, ty wredna małpo! - ta psychopatka po raz kolejny rzuciła się w moją stronę.
Tym razem zapowiadało się niebezpiecznie, dlatego odskoczyłam na bok. Na szczęście jej koledzy, złapali ją i nie zdążyła mi nic zrobić. Może to nawet i lepiej dla niej. Byłam ostatnio u kosmetyczki i gdyby złamała mi paznokcia, już leżałaby martwa.
- Wydrapię ci te twoje gały, ty żmijo! - krzyknęła w moim kierunku. - Puść mnie - nakazała chłopakowi, który ją trzymał. - Tym razem ci nie popuszczę, rozumiesz? - znów zwróciła się do mnie.
- Ej, dosyć - do salki wkroczył Pablito. - Co się tu dzieje?
- Proszę ją zapytać. Coś ją opętało - stwierdziłam, z żalem kiwając głową.
- Chodzi o to, że wylała nam sok na komputer i zniszczyła nam całą pracę - raper od siedmiu boleści znów zaczynał z tą historią. A zdawało mi się, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Skończcie z tym! - wydarł się na nas dyrektor. - Koniec tego cyrku. Tak nie może dalej być.
- Tylko proszę jej stąd nie wyrzucać - pokiwałam głową i okazałam swą litość. Powinni się cieszyć. - Nigdzie indziej jej nie przyjmą.
- To twoja wina i dobrze o tym wiesz - warknęła.
- Niewdzięczna - wymusiłam kilka łez.
No przecież mówiłam, jestem doskonałą aktorką.
Pablo przybrał kamienną twarz i zaczął mówić coś o jakimś projekcie, który mamy zrobić RAZEM.
Zaraz zaczęliśmy zaprzeczać, że przecież tak się nie da. Jednak był nie ugięty.
Nie mogąc tego wszystkiego znieść poszliśmy z Leo na spacer przed szkołą.
- Chyba nie docinasz Camili przez to, co powiedziała o tobie i tym dostawcy? - zagadnął.
- No jasne że tak - zachichotałam.
- Więc to prawda?
- Nie, za takimi burakami to ja się nie zadaję. Ale pomyśl. Wystarczyłoby im tylko jedno zwycięstwo, by pomyśleli, że mogą do nas dołączyć - mówiłam. Nagle jak spod ziemi wyłonili się ci człowieczkowie. - ...O nie - westchnęłam cicho, po czym zwróciłam się do dziewczyny. - A ty wciąż w tym samym przebraniu, Camilita? Co za brak charakteru.
- To nie jest brak charakteru, tylko reakcja na konieczność przebywania z tobą - ciekawa jestem jak długo zajęło jej układanie tego tekstu.
- O proszę...  - założyłam ręce na piersi. Chciałam kontynuować swą wypowiedź, ale przerwał mi chłopak z ich paczki.
- Dobra, dobra. Skończmy już lepiej te sprzeczki i weźmy się do roboty.
- Przypominam, że wcięło nam podkład muzyczny, który skomponowałeś - odezwała się ta ladacznica.
- No i co? Przecież był okropny - zakpiła Natalia. Bardzo dobrze. Moja szkoła.
- Wcale nie,  mi się całkiem podobał - oczywiście ten dureń, Andreas musiał się odezwać. I po co?
- Słuchajcie, mam pomysł, skąd wziąć ten materiał - uśmiechnęła się Francesca.
- Ja mam lepszy pomysł. Po prostu się stąd zmywajcie. - rozkazałam.
- Czekaj, niech mówi - zaprzeczył mi Lew. Ostatnio wcale go nie poznaję. Nie mam bladego pojęcia co mu strzeliło do głowy.
- Zrobimy nowy podkład z tego, co mamy teraz pod ręką - tłumaczyła Włoszka.
- Nic nie rozumiem - jęknęła żałośnie moja podwładna.
- Zademonstruję wam, skoro nie kapujecie - Fran była widocznie zadowolona, że mogła nas... eghm, Nati, upokorzyć.
Zaczęli wydurniać się i skakać przed budynkiem szkoły jak pawiany po drzewach. Wyglądało to doprawdy okropnie.
- Widzicie, jednak można? - czarnowłosa była widocznie z siebie zadowolona.
- Chyba zwymiotować... - potrząsnęłam głową. Nie mogłam pozwolić, by uważała, że jej się udało. Tu tylko ja wpadam na błyskotliwe pomysły, si?
- Nie było aż tak źle... Trzeba jeszcze tylko dopisać słowa i... nagrać głos. Jeśli zrobimy to razem, powinno być dobrze - powiedział mój chłopak. Miałam ochotę na niego nawrzeszczeć, za to, że zniża się do poziomu tych prostaków. Jednak nie teraz.
- Chciałeś chyba powiedzieć, że beznadziejnie - zrobiłam typową dla siebie minę. - Nie mam zamiaru współpracować z tymi fajtłapami. Ja się zmywam - pstryknęłam palcami.
- Ja też już pójdę - Natka poszła za mną posłusznie.
- Ja też - zawtórował mi Andre.
Niedługo potem stałam w progu auli i opierając się o zasuwane drzwi przysłuchiwałam się jak pięknie Tomi grał na gitarze.
- Widzi pan? - zagadałam Pabla. - Ten chłopak nie chodzi do żadnej szkoły. Wystarczy, że ma talent. Nie traci czasu na pracę w zespole, ani na żadne kłótnie.
Lecz zamiast mądrej odpowiedzi usłyszałam tylko jakąś mało istotną paplaniną o współpracy i ble ble ble...
~
Ugh... dobrnęłam.
Co myślicie?
Słabo... moim zdaniem.
A teraz kilka spraw organizacyjnych.
Kilka osób prosiło mnie, żebym przeszła już do Fedemili. W sumie spodobał mi się ten pomysł. Dodałam sondę i byłabym wdzięczna, gdybyście zagłosowali.
Kolejna rzecz - kilka dziewczyn zgłosiło się do naboru.
Postanowiłam już.
Ciekawi?
Pam pam pamm...
Przyjmuję wszystkie na okres próbny ( Mechi, Lili Pasquarelli i Fedemila Forever).
Będzie to polegać na tym:
Każda z Was napisze mi rozdział 3. (Odcinek 3 - sezon 1.)
Gotowe prace macie czas przesyłać do 30 stycznia na moją skrzynkę: weronika.a.d@wp.pl
Wybiorę najlepszą pracę i opublikuję ją 31 stycznia.
Osoba, której praca zostanie opublikowana zostanie współautorem tego bloga.
Dziękuję, kocham mocno - Wercia <3








środa, 7 stycznia 2015

Nabór!

Hola!
Misiaki, chce ktoś może prowadzić ze mną tego bloga?
Jeśli jesteście zainteresowani, to napiszcie w komentarzach dlaczego akurat Wy się nadajecie ♥
To tyle z mojej strony. Rozdział drugi niebawem ^^
Besos, Wercik.

niedziela, 4 stycznia 2015

Sezon 1 - odcinek 1.

Weszłam do Studia 21, obejmowana przez mojego chłopaka, Leona. Błyszczałam ja zawsze. Mój strój - pomarańczowa bluzka i spódnica w ciemniejszym odcieniu tego koloru z fioletowym, poliestrowym paskiem - przyciągał uwagę wszystkich.
Bo ja błyszczę. Bo ja jestem wszystkim. Bo ja to królowa.
- Wszyscy z drogi - rozkazała pospólstwu moja służąca, Natalia. - Chcemy przejść.
- Ludzie bez mózgu, talentu i bez stylu -  machnęłam ręką. - Wynocha! - krzyknęłam na nich, idąc przed siebie.
- Kochanie, to że my to wiemy, nie znaczy, że musisz to wygłaszać przy wszystkich - my bad boy stanął naprzeciw mnie.
- Leon, nie ma nic gorszego niż ludzie, którzy próbują stać się kimś, kim nigdy nie będą - złączyłam ręce na żebrach, tak jak to mam w zwyczaju.
- Skro o tym mowa - odezwał się ten debil, Andreas. - Za kogo przebrała się Camila?
Zwróciłam wzrok w stronę dziewuchy. Dziwaczka. Codziennie zmienia wygląd. Robi z siebie pośmiewisko. "Szuka własnego stylu". Żałosne.
- No proszę - Naty wybuchnęła śmiechem widząc rzekomą hipiskę. - Czyżby dziewczyna cofnęła się w czasie?
- Nie. Po prostu jest zacofana jeśli chodzi o styl - stwierdziłam patrząc na nią z litością.
- To po mnie spływa - zaczęła.
- Jak woda po gęsi - dołączył się Maxi.
Chłopak jak zawsze trzymał swój laptop. Ma się za rapera. Serio? Już moja babcia lepiej śpiewa. Nie wiem czego oni szukają w tej prestiżowej szkole. Musiała zajść wielka pomyłka podczas ich przesłuchania.
Uniosłam ręce i przedrzeźniając tą prostaczkę, odwróciłam się i skierowałam w stronę jedne z sali. Moja świta oczywiście podążyła za mną.
~"~
- Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, cześć, siedem, osiem... - odliczał nauczyciel tańca.
Znudzona opierałam się o parapet, podczas gdy on próbował nauczyć beztalencia jak się ruszać.
Według układu miały dołączyć się dziewczyny. Oczywiście tylko ja umiałam zrobić wszystko dobrze. Mam grację, szyk, wdzięk i elegancję. Tylko ja. Patrząc na ich marne wypociny, chciało mi się śmiać.
Mężczyzna rzucił swoją piłką, z którą nigdy się nie rozstaje, w wierzę, tak, że muzyka wyłączyła się.
- Nie, nie i nie! - warknął Gregorio. - To nie są zajęcia dla początkujących. Zapomnieliście po co tu jesteście? Idźcie już. Wynocha.  Jeśli jutro też macie tak ćwiczyć, to lepiej nie przychodźcie. To byłaby tylko strata czasu dla was i dla mnie.
~"~
Po lekcji tańca przebrałam się w nowy strój i elita ruszyła na lekcję. Cała nasza czwórka stała przy keyboardzie w sali śpiewu. Gdzieś tam, po drugiej stronie pomieszczenia błąkali się inni. Czekaliśmy na Angie. Jak zwykle się spóźniała. Co za niekompetentna osoba.
Maxymilian, Camila i Francesca - kolejna ofiara losu, rozmawiali o czymś, a po chwili włączyli jakąś okropną melodię. Uszy zaczęły mnie boleć.
Leo uniósł wzrok znad nut, na które razem patrzyliśmy. Podał kartkę Andreasowi.
- Maxi - zawołał go. - Nawet mój pies ma lepszy słuch od ciebie.
Zaśmiałam się. Oczywiście pozostała dwójka nie odważyła się sprzeciwić mojej woli.
Wygrywał na instrumencie moją piosenkę - Stworzona by błyszczeć.
Zawistni przeciwnicy, próbowali przeszkodzić mi w śpiewaniu, wcinając się. Jednak ja nie dałam za wygraną. Bo JA NIE PRZEGRYWAM. Never.

W momencie gdy skończyłyśmy, weszła "cudowna" Angie.
- Dzień dobry, już jestem - oznajmiła wesoło. - Wszyscy na swoje miejsca. Zaczniemy od razu od emisji głosu.
Pokazałam brunetce, że mam ją na oku. Lew odsunął się od keyboardu, za co nauczycielka gorąco mu podziękowała. Wywróciłam oczami.
- Dźwięk "Brrr". No to do roboty! - zatrzymała się obok klawiszy mojego chłopaka.
- Ale mamy dzisiaj humorek, co? - zapytałam tych tam, nie wiem jak się nazywali.
- Sama masz humorek! - wydarła się Cami. Ach, już pamiętam.
- Niedosłyszałam - wstawiła się za mną Nata, choć ja wcale tego nie potrzebowałam. - Do kogo mówiłaś, co?
- Do was wszystkich! - znów się uniosła.
Zaczęliśmy się awanturować i pewnie skończyłoby się na naszą korzyść, no bo jak inaczej? Ale oczywiście pani profesor musiała się wtrącić.
- Dosyć - upomniała nas. Nie przestaliśmy. - Dosyć - powtórzyła, ale nie dało zamierzonych efektów. - Koniec! - tym razem umilkliśmy. - Halo - kontynuowała. - Co jest z wami? Według mnie tylko tracicie tutaj czas i mam wrażenie, że nic nie zrozumieliście. Tutaj tak samo jak na scenie musicie walczyć o swoją pozycją każdego dnia. Jest pełno ludzi równie, a nawet bardziej utalentowanych niż wy. Oni też zasługują na swoją szansę, a wy im ją zabieracie Najważniejsze jest byście nauczyli się pracować w zespole.  Serio. Czy to jest jasne? - nie odezwaliśmy się, więc odpowiedziała sama sobie. - Tak Angie, no jasne, wracajmy już do zajęć.
Nie rozumiem jej słów. Jak może w ogóle sądzić, że ktoś ma większy talent niż ja? Halo, przecież jestem najlepsza. Ja nie muszę walczyć o pozycję. Jestem na szczycie.
- I znowu. "Brrr..", tak? - mówił, chyba do ściany, bo nikt jej nie słuchał, a bynajmniej nikt ważny. - No to proszę. "Brrrr..." - zrobiliśmy co nam kazała. Ja tylko po to, by mieć święty spokój. - Proszę. "Brrrr...".
~"~
Wracałam z lekcji rytmiki, kiedy zobaczyłam Naty, rozmawiającą z kimś niezwykle przystojnym.
- O czym rozmawiałaś z tym chłopakiem? -zapytałam, oburzona, że zamiast mi pomagać, zajmuje się sobą.
- On jest Hiszpanem.
Czy ona właśnie totalnie mnie zignorowała?! Tak nie może być!
- Przyniosłaś mi wodę o którą cię prosiłam? - zapytałam, wycierając jednocześnie pot z czoła.
Podała mi butelkę wody, której nie znoszę. Próbowała się tłumaczyć. Wiem, że kłamała.
- Zawsze masz jakieś wymówki - wycedziłam przez zęby. - Zrób coś z tym.
Odeszła bez słowa. Co za bezczelność!
Stałam w przejściu. Podsłuchiwałam rozmowę plebsu, Gapiąc się na mojego przyszłego boyfriend. Wpadł na mnie.
- Oj, przepraszam - powiedział skruszony.
- Miły jesteś - oznajmiłam. - I w dodatku masz taki uroczy akcent - machałam rzęsami. - Ludmiła. Co słuchać? A ty to...?
- E... - pewnie go onieśmieliłam. - Tomas. Jestem dostawcą. Przepraszam, mam zamówienia, ale...
Nagle nadszedł Leon. Czemu akurat kiedy flirtowałam z innym?! Oby niczego się nie domyślił. Już tego dopilnuję.
- Czegoś nie zrozumiałeś?! - naskoczył na Toma. - Mówiłem, że ma właściciela. Pamiętasz?
- Przecież nie dotknąłem gitary - próbował się bronić.
- Jakiej gitary? - wtrąciłam się.
- Zaraz zobaczysz gitarę! - Leosiek popchnął chłopaka, tak że tan prawie zgniótł komputer Maxiego.
- Uwarzaj! - krzyknął ten w czapce.
- Hej, co się dzieje? - do środka wparowała Franiunia.
- Jeszcze cię dorwę - zagroził mój chłopak.
Jak ja ich wszystkich nienawidzę!
- Idź już Tomas - rozkazała Włoszka.
- Możesz mi podać torbę? - poprosił dostawca.
Leo rzucił mu ją, wściekły.
- Zaczepiał cię? -zapytał mnie.
- Raczej było na odwrót - wyrwała się gęś zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- To prawda, co powiedziała?
-Nie - wyparłam się wszystkiego.
Co za... Zemszczę się na tej hippi dziuni. Pożałuje.
Wyszłam.
Gdy stałam w sali instrumentalnej, zjawił się Lewek, oczekujący wyjaśnień. Ta jego zazdrość diała mi na nerwy.
- Powiedz mi prawdę. Czy to ty zaczepiłaś dostawcę?
- Zadziwiasz mnie Leon - odpowiedziałam wymijająco. - Przecież wiesz, że to my jesteśmy wzorem dla tej hołoty.
- To dlaczego tak na niego patrzyłaś, hm?
- Ja.. ja patrzyłam na niego?
- Tak.
- Że niby co..y... Ponieważ postaw się na miejscu tego chłopaka - cudowna ja wpadła na pomysł wykrętu. - Chodzi taki... i widzi kogoś takiego jak ja... To musi być trudne. Chciałeś, bym go źle potraktowała? Tego chciałeś? Leon, wiesz, że moje serce należy wyłącznie do ciebie.
- Powiem ci tylko jedno, ok.? Zastanów się co pomyśli ta hołota, jak sama mówisz, na to, że chodzisz z dostawcą. Przemyśl to - kierował się w stronę drzwi.
- A-ale nie mów od rzeczy. Przecież nic mnie z nim nie łączy. Ok?
Nagle do środka wpadł rozwrzeszczany Beto.
- Teraz teoria harmonii - wypadły mu wszystkie książki, które trzymał. - Proszę.
Za nim wparowali inni uczęszczający na zajęcia. Gadał coś, ale nie słuchałam go. Nie zasługuje na moją uwagę. Wzięłam tylko swoją gitarę.
Próbował grać, ale nie wychodziło mu to. Za drugim razem wyszło lepiej. Zagraliśmy daną melodię, ale mi wychodziło najlepiej.
~"~
- Przepraszam! - przekroczyłam próg głównej auli. - Ojej, chcieliście tu nagrywać? Przerwałam wam? - udałam zdziwioną na widok Cam i Maxa.
- Tak - burknął chłopak.
- Oj, jaka szkoda. Ale wiecie, to jest wspólna przestrzeń. Nie macie nic do roboty?
- Ludmiła? - brunetka zsunęła okulary z nosa. - Leo cię trochę przycisną w związku z tym dostawcą, co? Jak mi przykro.
- Lepiej ze mną nie zadzieraj, jasne? - ostrzegłam.
- Luz, miłość i pokój - przeciągnęła. - Poza tym to nie moja wina, że jesteś jego dziewczyną i oglądasz się za innymi chłopakami.
- Ale to twoja wina, że masz za długi język - warknęłam. -Dopiero co się czesałam, ale najchętniej zrobiłabym z tobą jak z tym soczkiem.
Nacisnęłam pełen kartonik z całej siły. Jego zawartość wylała się na laptop.
- Nie! - zaprotestował loczek. - Co robisz? nasze materiały!
- Ojej, sorry. Przysięgam, że to niechcący. A to dopiero początek.
- Dalej myślisz o miłości i pokoju? -zapytał koleżankę.
- Nie - ta spojrzała na mnie wilkiem.
 ~
Ogarniacie?
Hehe, no cóż już tłumaczę.
Rozdział jest napisany na podstawie serialu.
Może dlatego tyle razy powtarzają się niektóre słowa... i tyle dialogu ;-;
Mam zamiar tak opisać całe 3 sezony. Ciekawe, czy mi się uda.
Podoba się Wam taka forma? Czy może wolicie gdy działa moja wyobraźnia?
Besos, słoneczka. Kocham Was <3


niedziela, 28 grudnia 2014

Prolog...

No więc tak. Jestem Ludmiła. Najjaśniejsza gwiazda. Super star.
Do tej pory wszystko szło łatwo.
Mam chłopaka, cudownego Leona.
Jesteśmy najlepsi, choć ja i tak góruję.
Mam prawdziwy talent.
Ale od kiedy w moim Studiu pojawiła się ta nieznośna dziewucha i przystojny chłopak... sprawy
zaczęły się komplikować.
Muszę walczyć o swoje. Nie mogę spaść z tronu.
Nie pozwolę, by ktokolwiek podważył mój autorytet.
Czy chcesz czy nie, ja opowiem Ci moją historię...
~
Oj, to chyba najkrótszy prolog w blogsferze C:
Ale to nic.
Zaintrygowani?
Hem... na razie chyba niewiele ujawniłam... Nie szkodzi. Niebawem dowiecie się więcej.

czwartek, 25 grudnia 2014

Hej! Pora się przywitać :)

A  więc...
No, jak pewnie większość z Was wie - jestem Wercik. Weronka. Weruś. Werka. Wera. Wercia... Jak kto woli, ale błagam. NIE Weronika.
Możecie kojarzyć mnie z wielu blogów, bo podczas ostatnich dziewięciu miesięcy przewijałam się przez różne witryny. Ale chyba tu bywałam najczęściej, najregularniej i to zdaje się jedyny blog, na którym utrzymałam się od początku.
No cóż, nie ważne.
Jak widzicie, blog jest w pełni uzupełniony. W najbliższym czasie nie przewiduję zmian.
Nie ma zakładek typu "bohaterowie"czy też "zapytaj postać" ze względu na charakter bloga.
Nie będzie on standardowy, o czym przekonacie się już w prologu, który powinien niebawem się pojawić.
Od razu mówię, że u mnie z czasem bywa różnie, dlatego też kolejne "odcinki" będą pojawiać się, kiedy będę miała go wystarczająco dużo (czasu c; ) i wenę... choć tu nie do końca jest ona potrzebna.
To chyba tyle.
Do prologu,
Wercia ♥